Młodość w parze z odwagą i umiejętnościami

33-latek wpadł do potoku. W lodowatej wodzie przebywał co najmniej kilkanaście minut. Na ratunek pospieszyli emeryt oraz licealista. Na szczęście, bo pechowiec wpadał w hipotermię. Było już po godz. 18, gdy Stefan Wąsik wybrał się na spacer z psem. Szedł drogą wzdłuż Wątoku, w kierunku ogródków działkowych na ul. Spytki z Melsztyna. To wtedy spostrzegł, że w płynącym obok potoku coś się rusza. – W pierwszym momencie pomyślałem, że to jakiś inny pies wpadł do rzeki i próbuje dopłynąć do brzegu – opowiada tarnowianin. Było zimno, góra kilka stopni powyżej zera. A w potoku wody sporo, co najmniej pół metra, bo przez kilka dni wcześniej padał deszcz. Mężczyzna podszedł bliżej i wtedy dostrzegł, że z nurtem rzeczki nie płynie pies, ale człowiek. – Był cały zanurzony w wodzie i co jakiś czas wyłaniała się z niej tylko jego głowa. Płynął praktycznie bezwładnie. Przestraszyłem się, bo pomyślałem, że to jakiś topielec jest. Ale na szczęście w pewnym momencie poruszył się, próbując zaczerpnąć powietrza. Wtedy zacząłem go ratować – relacjonuje emeryt. Mężczyzna jest po dwóch zawałach i nie odważył się wejść samemu do rzeki . Zresztą brzeg przy Wątoku w miejscu, gdzie topił się człowiek, jest wyjątkowo stromy. – Drogą szło akurat jakichś dwóch mężczyzn. Zacząłem wołać na nich, żeby mi pomogli go wyciągnąć z tej wody, ale oni tylko podśmiewali się i żartowali sobie, że to chyba jakiś mors jest, bo kto o zdrowych zmysłach kąpałby się w taki ziąb – mówi pan Stefan. Pobiegł więc do pobliskiego domu. Domofon odebrał młody chłopak i kiedy tylko usłyszał, co się dzieje, od razu pospieszył z pomocą. Nie zastanawiając się długo zszedł do Wątoku. Brnąc niemal w mule i wodzie chwycił za ubranie dryfującego mężczyznę. Przyciągnął go do brzegu i uniósł tak, aby woda nie zalewała mu już ust. – Był ciężki, bezwładny i wyraźnie oszołomiony tym wszystkim, co się stało. Był przytomny, ale nie chciał wychodzić z wody. Twierdził wręcz, że jest mu ciepło i żeby go zostawić w spokoju – opowiada Dawid Prusak, uczeń drugiej klasy XVI Liceum Ogólnokształcącego w Tarnowie. Chłopak chodzi do klasy policyjnej o profilu kryminalistycznym, ale w programie nauczania ma również lekcje z ratownictwa medycznego. Chwilę przed akcją w Wątoku wrócił akurat z takich zajęć. – Wiedziałem, że czas działa na jego niekorzyść i trzeba jak najszybciej wyciągnąć go z tego potoku, żeby nie doszło do wyziębienia organizmu. Było naprawdę zimno, a ten mężczyzna mógł być w wodzie co najmniej od kilkunastu minut. Ostatecznie 33-latka udało mu się wyciągnąć na brzeg przy pomocy policjantów, którzy jako pierwsi dotarli na ul. Spytki z Melsztyna zaalarmowani w międzyczasie przez Stefana Wąsika. Dawid pobiegł do domu po ratunkową folię termiczną i okrył nią coraz bardziej trzęsącego się z zimna mężczyznę. Po chwili pojawili się strażacy i pomogli przenieść niedoszłego topielca do karetki pogotowia, która dotarła na miejsce na sygnale. – Poszkodowany był na granicy hipotermii. Jeszcze w karetce rozebraliśmy go z przemoczonych ubrań, wysuszyliśmy i owinęliśmy szczelnie kocami. W szpitalu okazało się, że temperatura jego ciała spadła do 33 stopni Celsjusza. Gdyby przebywał w tej wodzie dłużej, to mogło się to dla niego skończyć tragicznie. Utonąłby albo zmarł z wychłodzenia – twierdzi Krzysztof Krzemień, ratownik tarnowskiego pogotowia, które już nie pierwszy raz pomagało 33-latkowi. Mężczyzna cierpi na padaczkę i wiele wskazuje na to, że do Wątoku wpadł właśnie za sprawą kolejnego jej ataku. On sam jest wdzięczny wszystkim, którzy go uratowali. Do domu wrócił po całej nocy spędzonej w szpitalu. – Niewiele pamiętam z tego, co wydarzyło się wtedy przy Wątoku. Nie wiem jak znalazłem się w wodzie i kto mnie z niej wyciągnął. Ocknąłem się dopiero w karetce. Wiem, że byłem na SOR i że mnie badali. Lekarz, który się mną zajmował powtarzał mi kilka razy, że miałem mnóstwo szczęścia – mówi Marcin Mizera. Mężczyzna przyznaje, że padaczka pojawiła się u niego wraz z nadużywaniem alkoholu. Tego dnia, kiedy wpadł do potoku, też był pod jego wpływem. Zdążył już podziękować za uratowanie życia panu Stefanowi, do Dawida też wybiera się osobiście z podziękowaniami. – Powiedział mi, że dostał drugie życie. Że się zmieni i postara się zerwać z nałogiem. Oby mu się udało – przyznaje Stefan Wąsik.

Czytaj więcej: http://www.dziennikpolski24.pl/region/region-tarnowski/a/napad-padaczki-omal-nie-utopil-go-w-potoku-pomoc-przyszla-w-pore,12031659/

Skip to content